Wstrzymanie wydawania pozwoleń przez konserwatorów.

W ostatnich dniach zaczęły do nas dochodzić informacje z terenu, że Wojewódzcy Konserwatorzy Zabytków wstrzymali wydawanie pozwoleń na poszukiwania zabytków. 
Tłumaczą się telefonicznym poleceniem z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego.

Postanowiłem sprawdzić, o co chodzi i skontaktowałem się z działem prawnym Departamentu Ochrony Zabytków przy Ministerstwie Kultury i Dziedzictwa Narodowego. Dowiedziałem się, że DOZ nic nie wie o takim poleceniu czy zarządzeniu ze strony ministerstwa! 
Zdziwiony postanowiłem zatem zadzwonić do WKZ w Bydgoszczy, skąd miałem taki sygnał. 
Pani w delegaturze WKZ w Bydgoszczy potwierdziła informację, że otrzymali takie polecenie, ale nie potrafiła podać podstawy prawnej i odesłała do Torunia. W Toruniu dowiedziałem się, że otrzymali telefon… Tak, moi Drodzy, telefon! Z MKiDN z poleceniem wstrzymania wydawania pozwoleń na poszukiwania czasowo! Uszom nie wierzyłem, że w Polsce urzędnik może zawiesić funkcjonowanie ustawy Sejmu i rozporządzenia ministra na podstawie telefonu! Nawet to nie był mail z służbowego konta! Zapytałem więc pani, co będzie jeżeli ktoś zrobił im dowcip i powołał się na pracownika ministerstwa i czy zdaje sobie sprawę, że działa bezprawnie, bo Kodeks Postępowania Administracyjnego nie przewiduje takiej formy wstrzymania działania ustawy czy rozporządzenia? Po drugiej stronie słuchawki dało się wyczuć konsternację.

 
Otrzymałem nazwisko pracownika ministerstwa, który dzwonił do WKZ w Toruniu. Pozwoliłem sobie pójść za tropem i wykonałem telefon do pani Katarzyny Dutkowskiej z MKiDN wskazanej przez pracownika WKZ w Toruniu. Pani Dutkowska potwierdziła, że przekazała takie polecenie do konserwatorów w związku z problemem, jaki pojawił się w stosowaniu rozporządzenia ministra.

Problem wystąpił po naszej interwencji w ministerstwie, a dotyczył pobierania zwielokrotnionych opłat za rozpatrzenie wniosku o pozwolenie na poszukiwania w zależności od ilości działek. Oznacza to, ze ktoś wpadł na pomysł aby pobierać opłaty nie jak dotąd w kwocie jednorazowej 82 złotych, a zwielokrotnionej i uzależnionej od ilości stron/działek.

Jednym zdaniem poszukiwacz czy archeolog chcący poszukiwać lub prowadzić badania powierzchniowe na przykład w kieleckiej wsi musiałby wnieść ok 300 opłat ze względu na rozdrobnienie ziemi w tym rejonie! Oczywiście to jakiś absurd i nie sadzę, aby taka interpretacja weszła w życie, ale w kraju absurdów przecież żyjemy.

Mnie natomiast zszokowało to, co było przyczyną mojego małego śledztwa, a mianowicie wstrzymanie prawa na podstawie telefonu. Zapytałem więc panią Dutkowską, na jakiej podstawie prawnej mogła zrobić coś takiego i na jaki okres wstrzymała działanie ustawy ? Nie potrafiła odpowiedzieć, więc stwierdziłem, że w takim razie bezterminowo. Rozmówczyni wzburzyła się i powiedziała, abym nie nadinterpretowywał jej słów, ale jednocześnie nie potrafiła podać terminu obowiązywania jej polecenia. 


Niektórzy konserwatorzy powołują się również na telefoniczne wytyczne z ministerstwa dotyczące warunków wydawania pozwoleń na poszukiwania, w których występuje zakaz naruszania gruntu. Ustawa o ochronie zabytków i opiece nad zabytkami takich zapisów nie zawiera, a samo pozwolenie z takim ograniczeniem jest w praktyce bezprawną odmową zgody na poszukiwania. 


Wygląda to na ręczne pozaprawne manipulowanie przepisami! Wiem, że są to mocne słowa ale taki obraz wyłania się na podstawie zebranych przez nas informacji.

W najbliższych dniach podejmiemy działania w celu wyjaśnienia tej absurdalnej sytuacji i spowodujemy, że sprawy pozwoleń ruszą z miejsca. Powaga tak ważnej instytucji jak Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego wymaga, aby poszczególne działy współpracowały ze sobą i informowały się wzajemnie o podejmowanych działaniach.

Gdybym nie drążył tematu, to można by zarzucić tej instytucji kłamstwo. Z pewnością mogę zarzucić chaos. Przypomnę, że to nas nazywa się nieoświeconymi barbarzyńcami.

Jeszcze na koniec taki kamyczek do ogródków SNAPu i RODA. Jedni ponoć chronią archeologów a drudzy dziedzictwo archeologiczne. Z racji, że zasiadam w zarządzie fundacji archeologicznej, pytam Was gdzie jesteście, gdy takie żonglerki prawne dzieją się w MKiDN ? Już przespaliście obowiązek podawania ksiąg wieczystych we wnioskach o pozwolenia na badania archeologiczne, co w przypadku badań powierzchniowych jest bardzo uciążliwe. Teraz śpicie, gdy opłata za takie badania będzie mogła wynosić nawet dziesiątki tysięcy złotych!

Do pani Katarzyny Dutkowskiej mam ogromną prośbę: Jeżeli Pani telefon jest tak ważny, to proszę zadzwonić do konserwatorów by dotrzymywali terminów ustawowych w swoich działaniach, a nawet przyspieszyli wydawanie decyzji poniżej jednego miesiąca. 


Jacek Wielgus 
Polski Związek Eksploratorów